Czy pojechaliście kiedyś w miejsce, o którym nigdy wcześniej nie słyszeliście? Którego nie odnajdziecie w turystycznym przewodniku i raczej nie spotkacie tam turystów?
Wszystko przed Wami. Poznajcie Campofilone.

Campofilone – widok z góry na miasteczko
Źródło: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Campofilone1.jpg
To małe miasteczko położone przy wschodnim wybrzeżu Włoch – nad Adriatykiem, jednak nie ma nic wspólnego z rozsławionym Rimini czy Cesenatico. Nie spotkacie tam ani sąsiada z Polski, ani turystów nastawionych na codzienne imprezowanie w klubach. To akurat z wiadomego powodu – nie znajdziecie tam żadnego klubu czy dyskoteki.
Campofilone to miejsce idealne na poznanie włoskiej kultury, na wpasowanie się we włoski rytm życia i całkowite wakacyjne odprężenie. Z dala od hałasu i tłumu, za to z pięknymi widokami dookoła.
To, co najbardziej urzeka to położenie tego miasteczka. Znajduje się ono na wzniesieniu – a więc z każdego dosłownie miejsca rozciąga się widok na pobliskie winnice, sady oraz morze.
W Campofilone zatrzymaliśmy się na ponad tydzień. Wynajęliśmy apartament w kamienicy na starówce. Z jednej strony mieszkania mieliśmy widok na wąskie uliczki, a z drugiej na winnice i morze.
Miejsce spotkań mieszkańców to mały plac na starówce. Znajduje się tam fotanna i jedyna restauracja w miasteczku. Od rana można spotkać w niej Włochów pijących espresso i prowadzących pogawędki z sąsiadami. Dopiero po południu można zamawiać posiłki. Oczywiście króluje pizza i makarony. Przyznam szczerze, że lepszej pizzy niż w Campofilone nie jadłam nigdzie indziej we Włoszech.
Co jednak robić przez cały dzień, czekając na kolację w restauracji? Można pojechać na plażę. Do morza trzeba dojechać ok. 4 km. A więc 10 minut drogi po wąskich i zawiłych uliczkach i można się cieszyć piękną, piaszczystą plażą w Pedaso. Temperatura wody jest idealna, a sama woda przejrzysta. Na plaży jest dużo miejsca i mało ludzi – nie czuć zatłoczenia, jak w turystycznych kurortach. Wiadomo, ma to też swoje minusy – na plaży nie znajdziemy baru z zimnymi napojami i przekąskami. Ale komu to przeszkadza? My zawsze mieliśmy swoją lodówkę wypełnioną napojami i owocami. Pamiętajcie tylko o parasolach – ze słońcem we Włoszech nie ma żartów.
Mieszkańcy Campofilone pracują głównie w fabryce makaronów Spinosi. W sklepiku przy fabryce obowiązkowo trzeba zaopatrzyć się w kilka rodzajów makaronu. Szczególnie polecam wszystkie rodzaje al peperoncino, które kryją w sobie ostrą nutkę oraz al nero di seppia, które idealnie komponują się z owocami morza. Co ciekawe, makarony te można dostać w niektórych Delikatesach Alma. Ja jednak polecam ich zakup we Włoszech – nie obciąży to tak Waszego portfela.

Makarony Spinosi
Źródło: http://www.italiastraordinaria.it/pasta/campofilone/spinosi.html
Przy mniejszym słońcu warto wybrać się na spacer – miasteczko można obejść również dookoła. Po drodze mija się starą basztę, kościół, piękne aleje. Z punktu widokowego przy baszcie można podziwiać rozciągające się wokół pejzaże.
Gdy już nacieszyliśmy się spokojem i słońcem na plaży, postanowiliśmy odwiedzić Rzym. To kolejny plus Campofilone. Choć miasteczko leży pod drugiej stronie Włoch, to posiada świetne połączenie z zachodnim wybrzeżem – wystarczy wjechać na autostradę A24 i po 2,5 godzinach jest się w Rzymie. Jednak o naszym wypadzie do Rzymu będziecie mogli przeczytać w innym wpise z serii „Włoskie perełki”.
Słyszeliście wcześniej o Campofilone? Jakie inne, mało znane europejskie miejsca możecie polecić?
Zobacz inne wpisy:
Agata Stachowska
Latest posts by Agata Stachowska (see all)


UDOSTĘPNIJ


